piątek, 28 lutego 2014

Projekt denko - luty 2014



1. Biowax, maska do włosów wypadających (nie ma na zdjęciu) - zaledwie 20ml, saszetka zakupiona podczas obowiązywania słynnej, włosomaniaczej gazetki w Biedronce. Przyjemna maska, ładnie pachnąca, włosy były po niej przyjemnie miękkie. Czułam za to lekkie swędzenie skalpu, co mnie trochę niepokoi, ale raczej kupię ponownie.

2. Ziaja, tonik ogórkowy - ładnie pachnie, dobrze oczyszcza, trochę ściąga skórę, ale w moim przypadku to całkowicie normalne. Kupię ponownie.

3. Biowax, maska do włosów "Naturalne oleje" (nie ma na zdjęciu) - kolejna saszetka zakupiona w Biedronce pod koniec stycznia. Bardzo przypadła mi do gustu, jest gęsta, treściwa i pięknie pachnie. Na pewno kupię ponownie wersję pełnowymiarową.

4. Lovely, eliksir silnie nawilżający płytkę i skórki paznokcia - recenzja

5. Cztery pory roku, dwufazowy wygładzający peeling do rąk -  bardzo niewydajny, nie dość że opakowanie uniemożliwia precyzyjne dozowanie, to mimo że soli zostaje na dnie sporo (jak widać na zdjęciu), to jest ona nie do użycia, bo oliwa kończy się dużo wcześniej. Raczej nie kupię ponownie.

5. L'Oreal, maska Elseve Total Repair 5 - ogromne zaskoczenie. Nie spodziewałam się po niej niczego dobrego, ale okazało się, że bardzo dobrze działała na moje włosy, były po niej gładkie, miękkie i błyszczące. Kupię ponownie.

6. Luksja, płyn do kąpieli Blueberry Muffin - niczym się nie wyróżnia, zapach przyjemny, ale nie wzbudził moich zachwytów. Biorąc więc pod uwagę moje zapędy testerskie, zapewne nie kupię ponownie.

Jak widać, nie idzie mi zostawianie opróżnionych saszetek po kosmetykach ;) Niestety, mam przy nich odruch natychmiatowego wyrzucania, a głupio grzebać w śmieciach po dwóch dniach, kiedy mi się przypomni, że zbieram opakowania do denkowego raportu.

Po raz kolejny przepraszam was za jakość zdjęcia. Muszę wreszcie ogarnąć kwestię aparatu.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Plan regeneracji dłoni na najbliższy czas

źródło zdjęcia: KLIK

 Wyjazd "feryjny" znacznie pogorszył stan moich dłoni. Od początku roku intensywnie je nawilżałam, ale niestety - wystarczył tydzień obcowania z pyłem węglowym, pyłem z kory drzewa i szorowania rąk co pół godziny (największa atrakcja wyjazdu - ogrzewanie piecem węglowym i kominek), aby stały się szorstkie i przesuszone.

Jutro już wyjeżdżamy, także obmyśliłam plan, który wcielę w życie po powrocie do domu i który ma na celu powrót moich dłoni do dobrej kondycji. Stawiam na:

* regularne olejowanie - na ciepło, mieszanką olejku Babydream i oliwy z oliwek, w której z czasem będę zwiększać ilość oliwy, oraz na zimno, dodając olejek Babydream do kremu do rąk;
* codziennie oliwkowa maska Ziaji na noc pod bawełniane rękawiczki;
* okazyjnie Regenerum nakładane na skórki i paznokcie - na zasadzie "jak mi się przypomni";

Myślę, że pierwsze efekty pojawią się dosyć szybko, w końcu dłonie nie są dogłębnie zniszczone, ale zaledwie lekko naruszone. Ta lista to pomysły, które mnie przyszły do głowy, jeśli macie inne sposoby na regenerację dłoni, chętnie przeczytam wasze propozycje.

sobota, 15 lutego 2014

Moje sposoby na mycie włosów.

Witam was po małej przerwie w aktualizacji bloga. Po zakończonej pełnym sukcesem sesji, zaczęłam pełną gębą korzystać z uroków ferii - najpierw pojechałam na dwudniowe szkolenie, a potem spakowałam faceta z kotem i pojechaliśmy na wieś świętować kilkudniowy maraton - moje urodziny, Walentynki i nasz dwudziesty ósmy miesiąc razem. A teraz, siedząc sobie przed trzaskającym przyjemnie kominkiem, postaram się wam opisać jeden z najbardziej podstawowych zabiegów nie tylko włosomaniaczek, ale i każdego innego człowieka - mycie włosów.


W trakcie kilku miesięcy mojej świadomej pielęgnacji, wypróbowałam na sobie kilka różnych sposobów mycia włosów, jak i dosyć szeroki wachlarz kosmetyków do tego służących. Efekty bywały różne, a ja wyciągałam z nich wnioski. Na dzień dzisiejszy korzystam z trzech metod.

MO, czyli mycie odżywką

Zdecydowanie mój ulubiony sposób na mycie. Tak delikatne oczyszczenie powoduje, że włosy są miękkie, a problematyczne pasmo przy prawej stronie ujarzmione. 

Mycie odżywką wymaga trochę więcej wysiłku niż "zwykłe" oczyszczenie szamponem. Na włosy nakładam solidną porcję kosmetyku i wykonuję staranny masaż skóry głowy. Staram się nie drapać skalpu, paznokcie trzymam daleko od skóry. Pozostawiam odżywkę na dłuższą chwilę na włosach, a po kilku minutach spłukuję ją, po raz kolejny masując skalp. Czasami nakładam po takim myciu odżywkę d/s, kiedy indziej nie, nie ma reguły.

Niektóre dziewczyny zmywają taką metodą nawet oleje, ja mimo wszystko obawiam się, że odżywka mogłaby sobie z nimi nie poradzić, więc nie stosuję MO po olejowaniu.

Bardzo lubię do takiego mycia używać Kallosa Latte, próbowałam też z balsamem Mrs. Potters do włosów tłustych u nasady i suchych na końcach, ale do tej drugiej nie jestem do końca przekonana. Kallos ma bardzo lekką konsystencję i piękny (wg mnie, zdania są podzielone) zapach, co sprawia, że masaż jest czystą przyjemnością.

OMO, czyli odżywka-mycie-odżywka

Właściwie już nie stosuję kanonicznej formy tej metody, czyli nałożenie odżywki na końce, na skalp szamponu i spłukanie. Taka ochrona końcówek jest mi niepotrzebna, gdyż nie zauważyłam, żeby szampon w jakiś szczególny sposób je przesuszał. Jako OMO traktuję mycie włosów po olejowaniu, czy po nałożeniu maski przed myciem, na suche włosy.

W procedurze nie ma tak naprawdę niczego zaskakującego. Po wejściu do wanny wstępnie zmywam olej/maskę, nie jakoś dokładnie, tak tylko dla zwilżenia włosów. Następnie nakładam szampon na skórę głowy i po krótkim masażu, spłukuję.

Ostatnio do tego celu używam praktycznie tylko Equillibry aloesowej. W miarę delikatny, o idealnej konsystencji i przyjemnym zapachu, jak na razie jest dla mnie produktem idealnym. W kolejce na wypróbowanie czeka jeszcze szampon Biowax, który też nie zawiera SLSów, będę go testować po skończeniu Equillibry. Próbowałam mycia włosów pianką Facelle, ale, choć oleje zmywało się nim dobrze, nie byłam zachwycona ani komfortem użycia, ani efektami, więc po kilku próbach zarzuciłam mycie włosów produktami do tego nieprzeznaczonymi i teraz stawiam na delikatniejsze szampony.

Oczyszczanie

To dosyć szczególny sposób na mycie, stosuję go rzadko, zazwyczaj raz na dwa-trzy tygodnie, czasami raz na miesiąc. Nie mam ustalonego interwału, oczyszczam włosy, kiedy widzę, że stają się obciążone nabudowanymi na nich substancjami.

Szampon do oczyszczania ma być jak najprostszy, nie widzę więc powodu, żeby wydawać na niego dużych pieniędzy. Obecnie używam Avei pokrzywowej, którą kupiłam w osiedlowym sklepiku za 3zł i zapewne po skończeniu jej, kupię następną butelkę.

Przed oczyszczaniem nie nakładam niczego na włosy, mam wrażenie, że mija się to z celem. Na mokre włosy nakładam rozcieńczony wodą szampon i rozprowadzam go na całej długości. Wykonuję też, jak przy myciu odżywką, porządny masaż głowy. Po paru minutach spłukuję i nakładam odżywkę lub maskę bez silikonów. Włosy po oczyszczeniu są bardzo szczególne w dotyku, często określa się je jako skrzypiące. Z tego powodu oczyszczanie jest też na swój sposób przyjemne, choć moje problematyczne pasmo zawsze się po nim odzywa i muszę z nim walczyć przy rozczesywaniu.


Nie zawsze mam możliwość umycia włosów odżywką, czy nałożenia na nie czegokolwiek przed myciem. Na przykład teraz, kiedy siedzę na wsi, skłaniam się ku popularniejszej procedurze mycia, czyli szampon + odżywka d/s (choć dzisiaj już nie wytrzymałam i w pobliskim miasteczku kupiłam saszetkę Biowaxu - włosom zdecydowanie brakowało odżywienia). Wiadomo, że nie będę ze sobą wozić litrowego słoja odżywki, nie ma co się dawać zwariować włosomaniactwu. Jednak w normalnych warunkach zazwyczaj trzymam się tych trzech metod, bo na moich włosach, dają one najlepsze efekty.

piątek, 7 lutego 2014

Timotei, Precious Oils, Odżywka "Drogocenne olejki"

Odżywka Timotei to jeden z produktów, które dorwałam na słynnej, włosomaniaczej promocji w Biedronce. Czaiłam się na nią od pierwszego spojrzenia w gazetkę, bo olej arganowy w kosmetykach przyciąga mnie jak magnes. Miałam chwilę zawahania, gdy już na miejscu przeczytałam skład, ale mimo to, skusiłam się na eksperyment.





Skład (za wizażowym KWC):

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Stearamidopropyl Dimethylamine, Jasminum Officinale (Jasmine) Flower Extract, Argania Spinosa Kernel Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cocos Nucifera Oil, Behentrimonium Chloride, Paraffinum Liquidum, Amodimethicone, Cetrimonium Chloride, Glycerin, Parfum, Sodium Chlorid,e Dipropylene Glycol, Disodium EDTA, PEG-7, Propylheptyl Ether, PEG-150, Distearate Lactic Acid, DMDM Hydantoin, Phenoxyethanol, Butylphenyl Methylpropional, Linalool.

Jak widać, skład może wywoływać mieszane uczucia. Wprawdzie dosyć wysoko znajdują się ekstrakt z jaśminu i różnorakie oleje, ale na trzecim miejscu niezmywalny wodą silikon, na dalszym miejscu w składzie przypałętał się kolejny.

Mnie silikony nie są straszne, za to uwielbiam, gdy wysoko w składzie znajdują się oleje, więc nie wahałam się długo przed zgarnięciem tej odżywki do koszyka. 

Używam jej od tego czasu praktycznie po każdym myciu i jestem zachwycona. Konsystencję ma idealną, nie jest ani wodnista, ani zbyt zbita. Zapach jest dla mnie odrobinę zbyt intensywny, ale nie zalatuje nachalnie chemią, ot taki bliżej niezidentyfikowana, drogeryjna woń. Opakowanie jest wygodne, kosmetyk się z niego nie wylewa.

Aplikacja tej odżywki to sama przyjemność, ale najlepsze następuje dopiero po jej zmyciu. Byłam zaszokowana, gdy odkryłam, że to pierwszy kosmetyk, jaki poradził się z sianem, jakie tworzy mi się przy prawej skroni po użyciu jakiegokolwiek szamponu (dziwna sprawa, nawiasem mówiąc, nieważny jest skład szamponu, kołtun nie tworzy się wyłącznie przy myciu odżywką). "Silikony" - pomyślałam i z niepokojem czekałam na pierwsze oczyszczanie, po którym spodziewałam się ujrzeć na głowie znajomą masakrę. 

No i się zdziwiłam. Jasne, pasmo nadal było widocznie bardziej skołtunione niż reszta włosów, ale do tego, co działo się zanim odkryłam "Drogocenne olejki" nie było porównania. I tym właśnie Timotei mnie kupiło. Nie mogę nie chwalić produktu, któremu udało się choć trochę ujażmić mojego kołtuna.

Zapewne nie wszystkim ta odżywka podpasuje. Dziewczyny na KWC skarżyły się, że odrobinę za duża jej porcja i włosy stają się oklapnięte i obciążone, ja takiego efektu nie zauważyłam. Właściwie, jedyną jej wadą jest dostępność, nie widziałam jej nigdzie poza Biedrą. Podobno jest jeszcze w Almie, ale tego zweryfikować nie mogę, bo do tego sklepu nie chodzę.

Za 200ml odżywki zapłaciłam 5.99zł.

A jak wasze wrażenia po biedronkowych łowach? Jesteście zadowolone z zakupów, czy nie do końca?

poniedziałek, 3 lutego 2014

Aktualizacja włosowa - styczeń 2014

Z lekkim opóźnieniem podsumowuję, jak zmieniły się moje włosy w przeciągu ostatniego miesiąca. Nie był to dla nich czas zbyt łaskawy, wiadomo, zima, z jednej strony mróz na dworze, z drugiej wysuszone powietrze wewnątrz budynków. Mimo to nie przeżyłam jednak żadnych załamań włosowych, wszystko szło mniej więcej tak, jak zwykle.

Co do efektów:


Widzę pewną różnicę w długości, ale to akurat nieszczególnie mnie rusza, bo należę do wąskiej grupy społecznej włosomaniaczek, którym długość włosów kompletnie nie robi różnicy i mogłyby mieć włosy i przed ramiona "byle ładne i zdrowe". Jedyne miejsce, na którym mi zależy, czyli grzywka, którą z uporem próbuję zapuścić, nie ruszyło się za bardzo przez ten miesiąc, więc z przyrostu mimo wszystko, zadowolona nie jestem.

Jeśli chodzi o moją pielęgnację w styczniu, wyrobiłam sobie nawyk codziennego zapisywania, co dzisiaj swoim kłakom uczyniłam, żeby w razie czego mieć materiał do analizy i porównań. Zapisywałam to wszystko w Evernote, jeśli ktoś byłyby zainteresowany, to spis ten jest dostępny tutaj.

Lutowego spisu pielęgnacji nie prowadzę już w tym programie, postawiłam na kalendarz Google sprzężony z kontem, na którym mam tego bloga. Tak będzie dla mnie wygodniej, a dany miesiąc będzie w każdej chwili widoczny na samym dole mojego bloga. Niestety, kolejne etapy pielęgnacji w poszczególnych dniach są pomieszane (a właściwe uporządkowane - ale nie chronologicznie, tylko alfabetycznie), ale to nie wydaje mi się dużym problemem, a wpisywanie robi się dużo mniej problematyczne.