Co do efektów:
Widzę pewną różnicę w długości, ale to akurat nieszczególnie mnie rusza, bo należę do wąskiej grupy społecznej włosomaniaczek, którym długość włosów kompletnie nie robi różnicy i mogłyby mieć włosy i przed ramiona "byle ładne i zdrowe". Jedyne miejsce, na którym mi zależy, czyli grzywka, którą z uporem próbuję zapuścić, nie ruszyło się za bardzo przez ten miesiąc, więc z przyrostu mimo wszystko, zadowolona nie jestem.
Jeśli chodzi o moją pielęgnację w styczniu, wyrobiłam sobie nawyk codziennego zapisywania, co dzisiaj swoim kłakom uczyniłam, żeby w razie czego mieć materiał do analizy i porównań. Zapisywałam to wszystko w Evernote, jeśli ktoś byłyby zainteresowany, to spis ten jest dostępny tutaj.
Lutowego spisu pielęgnacji nie prowadzę już w tym programie, postawiłam na kalendarz Google sprzężony z kontem, na którym mam tego bloga. Tak będzie dla mnie wygodniej, a dany miesiąc będzie w każdej chwili widoczny na samym dole mojego bloga. Niestety, kolejne etapy pielęgnacji w poszczególnych dniach są pomieszane (a właściwe uporządkowane - ale nie chronologicznie, tylko alfabetycznie), ale to nie wydaje mi się dużym problemem, a wpisywanie robi się dużo mniej problematyczne.
Jak dla mnie to przyrost jest spory! Chyba, że to kwestia zdjęcia, ale nie sądzę ;) kręciłam głową na wszystkie strony i dalej podziwiam długość :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) tylko żeby jeszcze grzywka rosła tak ochoczo ;)
OdpowiedzUsuńPiękny odcień włosów:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń