piątek, 31 stycznia 2014

Projekt Denko - styczeń 2014


Całkiem ładnie mi w tym miesiącu poszło. Wprawdzie zaczynając styczeń, wiele produktów miałam na wykończeniu, ale mimo to gromadka pustych opakowań robi na mnie wrażenie. Udało mi się skończyć kilka rzeczy, które zalegały mi w kosmetyczce zdecydowanie za długo, kilka innych pożegnałam z żalem, że tak szybko zobaczyłam dno opakowania. Ale po kolei.

1. Nivea Visage Young, żel do mycia twarzy - używałam go przez wiele lat i niezmiennie byłam zadowolona. Nadal nie mam do niego zastrzeżeń, ale chcę poszukać czegoś nowego, więc jak na razie nie kupię ponownie.
2. Biowax, Keratyna i Jedwab, maska do włosów - gęsta, treściwa, przyjemnie pachnąca maska. Efekty dawała bardzo przyjemne, zwłaszcza po dodaniu mąki ziemniaczanej. Na pewno kupię ponownie.
3. Alterra, Granat i Aloes, odżywka d/s - kompletnie nie sprawdza mi się na długości, ale jest bezkonkurencyjna do zabezpieczania końcówek. Na pewno kupię ponownie (w sumie, już to zrobiłam).
4. Cztery Pory Roku, rozgrzewający krem do rąk - dobry na zimę, faktycznie rozgrzewa i nawilża podrażnione zimnem dłonie. Na pewno kupię ponownie.
5. Nivea, odżywczy balsam do ciała pod prysznic, recenzja
6. Soraya, maseczka do cery mieszanej - nie wzbudziła we mnie zachwytu, a że nie przepadam za kosmetykami w saszetkach "na jeden raz", to raczej nie kupię ponownie.
7. Eveline, krem do rąk aloesowy - używałam go głównie do kremowania włosów. Jest lekki, przyjemnie pachnie i dobrze się rozprowadza, ale efekty jego działania nie zachwyciły mnie ani na dłoniach, ani na włosach. Raczej nie kupię ponownie.
8. Joanna, Sweet Fantasy, krem do rąk czekoladowy - nie przekonała mnie ani konsystencja, ani działanie, a zapach po krótkim czasie od otwarcia stał się nieznośnie chemiczny. Nie kupię ponownie.
9. Nivea, Long Repair, odżywka d/s - świetna, świetna i jeszcze raz świetna. Zapach trochę zbyt intensywny, ale to, co robi z włosami, w pełni to wynagradza. Na pewno kupię ponownie.
10. Regenerum, serum regenerujące do pięt, recenzja
11. Anida, krem odżwyczo-regenerujący z olejkiem arganowym - używałam go jako kremu do rąk, często mieszając z oliwką Babydream. Ma idealną konsystencję i przyjemny, delikatny zapach. Dobrze nawilża i szybko się wchłania. Na pewno kupię ponownie.


Jak jeszcze uda mi się ograniczyć kupowanie kosmetyków, to już w ogóle będę szczęśliwa.

środa, 29 stycznia 2014

Regenerum, regeneracyjne serum do pięt

Czas przedsesyjny zawsze jest dla mnie gorszy niż sama sesja. Projekty, ostatnie laborki, zerówki, zaliczenia - to, co następuje później to już praktycznie jak wakacje. Nie inaczej było tym razem, brakowało mi czasu na sen, a co dopiero mówić o blogowaniu. Ale teraz, gdy pozaliczałam wszystko, co dało się zaliczyć, mogę nareszcie spokojnie usiąść i nadrobić wszystko.

Dzisiaj będzie o produkcie przeznaczonym do pielęgnacji stóp, a konkretnie popękanych pięt.

Regenerum, regenerujące serum do pięt

Pierwsze, co mi przyszło do głowy, gdy zobaczyłam ten produkt to to, że firma Aflofarm ewidentnie ma problem z decyzją, jaką właściwie konsystencję powinno mieć serum. Miałam do czynienia z dwoma ich produktami, serum do paznokci i serum do pięt, i jeśli cokolwiek łączyło te dwa produkty, to na pewno nie była to konsystencja. Dodając do tego moje rozkminy z postu o serum do włosów Bioelexire, mogę oficjalnie stwierdzić, że zgłupiałam, nie wiem, czym jest serum i jak kiedyś dorwę świeczkę zapachową w formie serum, serum jabłkowe do picia, czy serum do mycia szyb, to się już prawie wcale nie zdziwię.

Powracając. Dla mnie ten produkt to po prostu krem, gęsty, o praktycznie niewyczuwalnym zapachu.

Ot, taki sobie kremik.

Wchłania się przyzwoicie, nigdy nie miałam z nim pod tym względem problemu. Zużyłam jedno opakowanie, nakładałam go na pięty po każdym prysznicu. No i powiem tak, szału nie ma. Regeneracji nie zauważyłam żadnej, nawilżać, to może to i trochę nawilża, ale spektakularnego efektu nie doświadczyłam. Ot, taki zwykły krem, nie szkodzi, ale i jakoś szczególnie nie pomaga. Pewnie przeszłabym koło niego obojętnie, gdyby nie jego cena. Kupiłam go za 19zł/30ml. Z tego, co się orientuję, teraz można go dostać za ok. 16zł, co nie zmienia faktu, że jak na taką objętość i skuteczność, jest to cena stanowczo za wysoka. Zdecydowanie nie polecam kupować tego produktu, dużo lepiej wyjdzie się, idąc do pierwszej lepszej sieciówki drogeryjnej i wybierając jakąś słuszną tubę kremu do stóp za mniej niż 10zł. Wyjdzie taniej i najprawdopodobniej tak samo, jak nie bardziej, skutecznie.

piątek, 17 stycznia 2014

Nivea, Odżywczy balsam do ciała pod prysznic

Dwie dotychczasowe recenzje kosmetyków, jakie zamieściłam na tym blogu ograniczały się do piania nad tym, jakie dane mazidło jest świetne. Tym razem będzie trochę inaczej. Do dzisiejszego produktu cały czas mam mocno mieszane uczucia, mimo że jest ze mną już kawałek czasu - przed chwilą wycisnęłam z tuby ostatnią jego kroplę


Zdjęcie ze strony rossnet.pl
Jakiś czas temu nad Wisłę zawitała głośno zapowiadana rewolucja - miało być nowatorsko, szybko i skutecznie. Czasochłonna procedura wklepywania w siebie balsamu miała być zastąpiona wtarciem w siebie kosmetyku i spłukaniem wodą. A efekty miały być ho ho, spektakularne. Gładka, miękka i nawilżona skóra, no po prostu marzenie.

Tyle teorii, a właściwie wyobraźni producenta. W praktyce wyszło średnio.

Najbardziej szwankuje w tym produkcie wygoda użytkowania. Opakowanie jest nieporęczne, a kiedy zostaną w nim resztki kosmetyku, wydobycie każdej kropli staje się walką. Ponadto, jest kompletnie nieprzeźroczyste, czego nie lubię, bo sprawdzać, ile mi jeszcze balsamu zostało mogłam jedynie ważąc butelkę w ręku. Że średnio skutecznie, raczej dodawać nie muszę.

Zapach przypomina mi krem Nivea, nie odrzuca, ale też nie jest w czołówce moich ulubionych aromatów. Rozsmarowanie nie przysparza większych problemów, spłukuje się też nieźle. Jednak na dłoniach pozostawia nieprzyjemny osad, którego nie da się zmyć bez użycia detergentu myjącego. Wiadomo, jak to się kończy, nakładamy balsam na jedną nogę, próbujemy nałożyć na drugą, butelka się brudzi od osadu z dłoni, staje się coraz bardziej śliska... Czyli im dalej w las z używaniem balsamu, tym gorzej.

Pomimo tego wszystkiego, co do efektów nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Skóra jest nawilżona i miękka, a efekt utrzymuje się do następnego mycia. 

No i mam zagwozdkę co do tego balsamu. Jeśli chodzi o same efekty - super, nie mogłabym chcieć niczego więcej. Sama formuła również się u mnie sprawdza, nigdy nie mogłam się zmotywować do regularnego balsamowania, a w tym wydaniu to po prostu kolejna rzecz, którą robię pod prysznicem. Z drugiej strony, te wszystkie nieprzyjemności podczas nakładania i obawa, że efekt nawilżenia może być równie powierzchowny, jak osad balsamu na skórze dłoni... Nie wiem, czy jeszcze go kupię. Zapewne jak zwykle, zadecyduję spontanicznie, będąc już w sklepie. A że cena do najniższych nie należy, a zapach nie zachwyca, to pewnie wezmę co innego.

Balsam można dostać w większości drogerii, widuję go też w supermarketach. Kosztuje ok. 17zł za 250ml.
.

wtorek, 14 stycznia 2014

Lovely, eliksir silnie nawilżający płytkę i skórki paznokcia + dzisiejsze zakupy

Sesja zbliża się wielkimi krokami, roboty na jest zatrzęsienie, a czasu na wszystko poza sprawami uczelnianymi z każdym dniem coraz mniej. Tak to bywa raz na pół roku. Tak więc dzisiaj trochę na szybko, ale już dawno chciałam opisać ten kosmetyk.

Długo szukałam na polskim rynku preparatu nawilżającego skórki. Nie płynu do usuwania ich, nie kremu do rąk, tylko czegoś, co by ujarzmiło moje okołopaznokciowe potwory. Przez długi czas poszukiwania spełzały na niczym, aż wreszcie, na niepozornej półce, schowane pośród lakierów do paznokci Lovely, znalazłam to cudeńko.



Producent twierdzi, że kosmetyk ma konsystencję galaretki i pachnie truskawką. Może chodziło mu o galaretkę z jednej z pierwszych faz zastygania, nie wiem, ja bym raczej użyła określenia "gęsty płyn". Zapach od biedy przypomina trochę przesterowane chemicznie truskawki. I na tym koniec marudzenia, poza detalami eliksir Lovely ma same zalety.

Nakładałam go codziennie przez miesiąc, hojnie smarując potraktowane wcześniej peelingiem skórki, nie omijając także płytki paznokci. Wchłonięcie się zajmowało chwilę, ale kosmetyk nie leje się z palców, ani nie brudzi, więc można w tym czasie spokojnie czytać książkę, albo używać komputera. No i nie jest to Regenerum, na którego wchłonięcie można czekać i czekać, a człowiek i tak kończy pracowicie wcierając sobie mazidło w dłonie.

Efekty? Dokładnie takie, jakich możnaby oczekiwać. Skórki są miękkie i nawilżone, a płytka paznokcia wygładzona. Nie wiedziałam, że nie tylko skóra, ale i sam paznokieć wymaga nawilżenia, a stosowanie tego kosmetyku dobitnie mi pokazało różnicę pomiędzy paznokciem "napitym" i tym przesuszonym. Jestem zachwycona tym eliksirem i na pewno kupię go jeszcze nie raz.

Buteleczka o pojemności 11ml kosztuje ok. 5zł i starcza na jakieś 1.5 miesiąca codziennego stosowania. Z tego, co wiem, marka Lovely jest dostępna tylko w Rossmannie, poprawcie mnie, jeśli się mylę.

A na koniec, efekt moich dzisiejszych łowów. Część zaplanowana, część spontaniczna, ale żadnego nie żałuję.


Na pierwszy ogień poszła Drogeria Natura. Czaiłam się na taki turban już w wakacje, kiedy jechałam do Berlina. Niestety, nie było ich w Primarku, więc kiedy wczoraj przeczytałam na Wizażu, że można je znaleźć w Naturze, nie zastanawiałam się długo.


Z tej paczki planowane, bo wydenkowane były odżywka Alterry i żel do twarzy. Ta pierwsza, choć po Bożemu, do spłukiwania na długości, szału mi nie robi, to jako zabezpieczenie końcówek sprawdza się idealnie. Chciałam wprawdzie wypróbować inną wersję, ale nie było, więc brałam co mieli. A żel do twarzy miał być jakiś z Garniera, ale ten był tańszy i zawiera łagodniejsze detergenty, więc wygrał bezdyskusyjnie.

Peeling Kolastyny, maska do rąk Ziaji i lakier Miss Sporty wpadły po trochu z potrzeby, o której przypomniałam sobie już w sklepie, a po trochu z chęci zrobienia sobie przyjemności po absolutnie wygranej laborce pół godziny wcześniej. W lakierze zauroczył mnie kolor, w peelingu oliwa z oliwek na drugim miejscu w składzie, a w masce do rąk to, że nie jest w saszetce jak te, których dotąd używałam. Zobaczymy, jak się będą sprawować.

Znacie te kosmetyki, używacie?

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Wstęp do denka, czyli co mam w mojej kosmetyczce.

Nowy Rok jest tradycyjnie czasem, w którym staramy się w jakiś sposób uporządkować swoje życie i wprowadzić w czyn pracowicie obmyślane w grudniu postanowienia. Jednym z moich noworocznych planów było wzięcie się na porządnie za denkowanie kosmetyków. Okazało się to idealnym pretekstem do zrobienia porządku w dawno nieodświeżanej szafce z mazidłami, wyrzucenia wszystkiego, co przeterminowane i spisania tego, co się nadaje do użytku i co będę wykańczać. Aż sama się zdziwiłam, jak niewiele tego zostało.

Zapraszam więc was do wizyty w mojej kosmetyczce.

Włosy


1. Joanna Rzepa, ampułki wzmacniające
2. Isana Hair Proffessional, odżywka do włosów z olejkiem arganowym
3. Equillibra, szampon aloesowy
4. Dabur, Vatika, olej migdałowy do włosów
5. L'Oreal, maska Elseve Total Repair 5
6. Kallos, Serical, mleczna maska do włosów
7. Biowax Keratyna i Jedwab, intensywnie regenerująca maseczka
8. Nivea, odżywka Long Repair
9. Cien, odżywka z prowitaminą Repair&Care
10. Biowax, szampon do włosów suchych i zniszczonych
11. Isana, odżywka Granat&Aloes
12. Isana, szampon Granat&Aloes
13. Bioelixire, serum do włosów z olejkiem arganowym (plus zapas)
14. Klettenwürzel Haaröl, olej do włosów
15. Radical, odżywka do włosów wzmacniająco-regenerująca

16. Avea, pokrzywowy szampon do włosów

Suma: 16

Ciało


17. Ziaja, mydło pod prysznic pomarańczowe
18. Nivea, odżywczy balsam pod prysznic
19. Ziaja, żel do higieny intymnej
20. Farmona, Tutti Frutti, peeling Melon&Arbuz
21. Luksja, płyn do kąpieli Blueberry Muffin

Suma: 5

Dłonie


22. Joanna, czekoladowy krem do rąk
23. Eveline, krem do rąk oliwka+masło karite
24. Eveline, krem do rąk aloesowy
25. Avon, zmywacz do paznokci
26. Cztery pory roku, peeling do rąk
27. Delia, bezacetonowy zmywacz do paznokci
28. Isana, zmywacz do paznokci
29. Regenerum, serum do paznokci i skórek
30. Anida, krem z olejkiem arganowym
31. Maść z witaminą A
32. Eveline, krem do usuwania skórek


33. Cztery Pory Roku, krem rozgrzewający do rąk
34. Lovely, płyn nawilżający do skórek i paznokci
35. Ziaja, wazelina biała

Suma: 14

Stopy

36. Regenerum, serum regenerujące do pięt
37. Delia Good Foot, krem do stóp

Suma: 2

Twarz


38. Perfecta, mleczko micelarne do demakijażu
39. Nivea Visage Young, żel do mycia twarzy
40. Nivea Visage Young, krem-podkład
41. Nivea Visage, nawilżający krem na noc
42. Perfecta, maseczka do skóry mieszanej
43. Soraya, maseczka do twarzy oczyszczająca
44. Ziaja, tonik do twarzy ogórkowy
45. Ziaja, krem na dzień i na noc do skóry suchej

Suma: 8

EDIT: Dopisuję, bo zapomniałam obfotografować
46. Ziaja, krem pod oczy z bławatkiem rozjaśniający cienie
47. L'Biotica, regenerujący krem do rzęs

Kolorówka


Tu nie będę się rozpisywać, bo to zdecydowanie zły pomysł, żebym ja się zabierała za nazywanie kolorów. Co jest, każdy widzi, a sztuk tego jest 16. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że po wyrzuceniu wszystkich nienadających się już do użytku lakierów, został mi zaledwie jeden kolorowy i jeden Fuzzy Coat.

Tak więc, podsumowując: 47 sztuk kosmetyków do pielęgnacji i 16 sztuk kolorówki, z takim bilansem zaczynam projekt denko. W sumie, jest mi on potrzebny tylko w zakresie kosmetyków do włosów, ale i tak będę spisywać wszystko, co by z innymi rodzajami mazideł też nie popłynąć.

Przepraszam was za marną jakość niektórych zdjęć - dopiero się uczę porządnie obsługiwać aparat, a szybko zapadający zmrok sprawy nie ułatwia.

czwartek, 2 stycznia 2014

Bioelixire, Argan Oil, serum do włosów

Dzisiaj napiszę trochę o jednym z moich ulubionych kosmetyków. Niby serum, ale tak naprawdę, zanim zabrałam się za pisanie tego posta, nie miałam pojęcia, że pod taką nazwą występuje. Konsystencja nie zdradza większych powiązań z serum, przypomina raczej zwykły olejek.


A oto i rzeczone cudo.

Nie tylko co do nazwy kosmetyku pozostawałam w błędzie - nie miałam także pojęcia, że jest on dedykowany pielęgnacji włosów. Ale na tym akurat wyszłam całkiem dobrze, bo w innym wypadku nie odkryłabym wielu przyjemnych efektów jego używania, o których niżej.

Na początek, skład serum, podkradziony ze strony rossnet.pl.


Na moje niewprawione w czytaniu składów oko, to, co przede wszystkim mnie dziwi, to zapach umieszczony tak wysoko w składzie i to, że wszelkie oleje występują już po nim. Ale czytałam analizę tego składu przeprowadzoną przez osobę bardziej ode mnie obytą w tej tematyce i nie wypowiadała się ona źle o tych składnikach, więc wierzę na słowo, że jest nienajgorzej.

Zresztą, nie muszę wierzyć na słowo. Przetestowałam ten olejek (jednak będę upierać się przy tej nazwie. Zresztą, żeby nie być gołosłowną:


Jak to jest konsystencja serum, to ja jestem święta. A nie jestem.) na wiele sposobów i w każdym sprawdził się znakomicie. Używałam go:

1. do zabezpieczania końcówek, efekt: zdrowe, miękkie i nie rozdwajające się końcówki
2. zamiast kremu nawilżającego twarz na noc, efekt: rozjaśniona, nawilżona i miękka skóra twarzy, żadnych wyprysków, czy niemiłych niespodzianek
3. jako dodatek do samorobnego serum olejowego, tutaj o efekcie ciężko mówić, bo olejku dodawałam tylko symboliczną ilość i efekty bardziej zależą od użytego oleju bazowego. O moich metodach i efektach olejowania napiszę już niedługo.
4. wcierałam w paznokcie i skórki dookoła nich, efekt: mocne, błyszczące paznokcie, a skórki miękkie i nawilżone, szybciej się goiły (w czasie, gdy obgryzałam skórki, teraz jestem na najlepszej drodze do pozbycia się tego paskudnego nałogu)
5. nakładałam niewielką ilość na usta, podrażnione podczas przeziębienia, efekt: wprawdzie suche były nadal, ale zniknęły bolesne pęknięcia. Olejku nakładałam bardzo małą ilość i dopóki się nie wchłonął, pilnowałam, żeby nie oblizywać ust, ani nic nie jeść - trujący nie jest, ale przeznaczony do użytku wewnętrznego też nie.

Tym samym, olejek podbił moje serce miłośniczki kosmetyków wielofunkcyjnych. Od kiedy go odkryłam, gości w mojej kosmetyczce nieprzerwanie i zapewne jeszcze długo się to nie zmieni.

Widziałam go w Rossmanie i Hebe, cena regularna to 8.99zł za 20ml, jakiś czas temu w Rossmanie była promocja i można było dostać tę pojemność już za 4.99zł.