niedziela, 16 marca 2014

Ziaja, pomarańczowe mydło pod prysznic

Nie lubię kosmetyków o dużych pojemnościach. Mam duszę testera, najchętniej co miesiąc wypróbowywałabym nowe zapachy i konsystencje, a butle półlitrowe, czy wręcz litrowe, wytrwale trwają na posterunku w łazience. Jak jeszcze kosmetyk okaże się wydajny, to już w ogóle mogiła.

I tak, najbardziej skrótowo można opisać mój stosunek do ziajowego myjadła po pół roku współpracy.



Kupiłam je jeszcze w wakacje, zauroczona letnim i odświeżającym zapachem. Jak to u Ziaji, cena zachęcała, więc bez zastanowienia wrzuciłam do koszyka pokaźnych rozmiarów butelkę. Po przyjściu do domu też nie byłam rozczarowana. Kosmetyk świetnie się pienił i był wydajny - wystarczyło zaledwie kilka kropli, aby gąbka zamieniła w kłąb gęstej i intensywnie pachnącej piany.

Niestety, im dalej w las, tym było gorzej. Zapach dość szybko mi obrzydł i zaczęły się w nim pojawiać chemiczne nuty. Ponadto, mydło mocno wysuszało mi skórę, każdy prysznic kończył się nieprzyjemnym uczuciem ściągnięcia. Wydajność, która na początku zachwycała, stała się przekleństwem. Z radością wycisnęłam z butelki (którą jednak muszę pochwalić - jest transparentna, przez co łatwo można kontrolować pozostałą ilość kosmetyku, i na tyle miękka, że nie ma problemu z jego wyciśnięciem pod koniec opakowania) ostatnie krople.

Gdyby było dostępne w mniejszych opakowaniach, mydło Ziaji mogłoby być całkiem przyjemną opcją na letnie prysznice. Niestety, podczas sezonu grzewczego, wyciągającego ze skóry całe nawilżenie i po trwających kilka miesięcy, regularnych spotkaniach ze słodkim zapachem cytrusów, jestem pewna, że nie kupię go ponownie.

2 komentarze:

  1. też nie cierpię wysuszania przez kosmetyki, zwłaszcza teraz, kiedy żaden balsam nawilżający nie daje rady w starciu z grzaniem w mieszkaniach :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubiłam go. Miałam wrażenie, że myję się farbą ;)

    OdpowiedzUsuń